poniedziałek, 29 września 2014

Poniedziałek to zwykła dziwka

Poniedziałek okazał się zwykłą szmatą z call center - nikt go nie chciał, a i tak sprzedał wszystkim cotygodniową manianę. Jestem sponiewierana jak sałata z automatycznej suszarki. To jakiś koszmar, a w perspektywie czeka jeszcze reszta tygodnia. Obawiam się, że z tego wszystkiego dostanę chorobę św. Wita. A propos, miałam wspomnieć, że mój Ludzki Chłopak nie śledzi mojego blogaska. Shame on You!


Pozdrawiam
Jednorożek Zmęczonorożek

sobota, 27 września 2014

Hajs bejbe hajs

Niezrozumiała jest dla mnie rosnąca liczba odsłon posta z "pieskiem huehuehuehue" - ponad 300... średnia liczba odsłon to 3, jak zmuszę to 15 do 20. Może powinnam wszędzie umieszczać wesołego pieska na globusie?
Sobota upływa masełkowo. W obliczu utraty neciszcza na parę godzin uporządkowałam śmiechowe foty na kompjutrze - mam już pokaźny materiał śmiechowy. Czas poważnie rozważyć założenie śmiechowej strony na fejzbuszczku. Choć sława okazała się podobna do zatwardzenia - oporna gadzina. Generalnie czekam nie tyle na sławę co hajs.

Łap hajs Maddalena


Pozdrawiam
Jednorożek Sobotni



czwartek, 25 września 2014

Meksykanin musi mieć wąsy

Nie od dziś wiemy, że un hombre de verdad musi posiadać zarost. Mustasz (z angielska mustache) lub/albo/też (przy odrobinie szczęścia) broda to kwintesencja męskości, samczości, jurności i innych śmiesznych synonimów na twarzy płci przeciwnej. Zarost w równiej mierze fascynuje co przestrasza. Stał się również znakiem rozpoznawczym danych grup społecznych: wąsy i broda na bogato - kanadyjski drwal, pokaźny wąs - Meksykanin, dziwne baki - Anglik oraz Wolverine, małe cieniutkie misternie wycięte wąsiki i bródka - Hiszpan etc. Nie jest również tajemnicą, iż odrobina zarostu sypnięta na twarz zmienia mężczyznę nie do poznania...
I tak o to za pomocą czarodziejskich wąsów otrzymujemy:

Czinkłentaaa Pesos


oraz El Supermeno OLE!



Saludos
Fabuloso Unicornio

wtorek, 23 września 2014

Pourodzonowo

Post "Piątunio złodziei" ma jakąś sakramencką liczbę wyświetleń, która wciąż rośnie - da fak??? Niespecjalnie wiem o co chodzi - czy to kwestia wesołego pieska na globusie?
Co jest kluczem do sukcesu i popularności?
Po urodzinach generalnie na bogato - dobra materialne i mamona sypały się obficie.
To ważne w obliczu zbliżającej się zimy i spłukania pieniężnego na ten i przyszły miesiąc.
Co się tyczy prozy życia i dnia codziennego, Momo tuczy się na zimkę ograniczając tym samym aktywność fizyczną do niezbędnego minimum.
A propos kotów - jak zwykle Internety nie zawiodły! Obrazek zachwycił mnie absolutnie!


Pozdrawiam
Jednorożek Pourodzinowy


niedziela, 21 września 2014

Urodzinowa niedziela

Kopytowe urodziny trwają w najlepsze. Z tej okazji zakupiłam ręcznie robioną pokaźną szklankę z recykling-owego szkła stworzoną przez wąsatych meksykanów. Ostatecznie jestem stara, każdy dzień przybliża mnie do śmierci, a postępujące procesy starzenia i niewodzenia nie napełniają optymizmem.

Wideło z mojego przyjęcia urodzinowego

Pozdrawiam
Jednorożek Urodzinowy 

piątek, 19 września 2014

Piątunio złodziei

Piątunio okazał się dość intensywny. Ale na szczęście nadchodzą lepsze dni - mianowicie sobota i niedziela. W drodze powrotnej późno nocną porą spotkałam sporawego jeża, śliczny jak z obrazka. Przechodząc koło kasztanowca spostrzegłam misternie skitrane pod liśćmi kasztany, które za pewnie ktoś umyślnie schował by w spokoju doczekały poranka. Było ich grubo ponad tuzin, sporo zatem pracy i wysiłku zostało włożone w ich zdobycie, za czym przemawiają również liczne kasztanowe łupki oraz kiajszek. Nie pozostało mi nic innego jak je wszystkie zajebać. Kasztany są magicznie, a ostatecznie tylko ja znam się na czarach. Nie mogłam również przepuścić okazji by udowodnić fakt, iż na osiedlu to ja jestem najsprytniejsza. A jutro rano ktoś będzie miał mega zaskoczkę i grube rozczarowanko...hue hue hue.


środa, 17 września 2014

Raciakowe życie

Czuję się wyjątkowo raciakowo - życie napełnia me serce smutkiem i zgorzknieniem, a głowę mą pustką i zwątpieniem. Zbieram kasztany dla Mamy, a jednego okrąglaczka zkitrałam do kieszeni. Ślimaków na ten czas brak.
Zażywamy z Momem słonecznych kąpieli na balkonie, bo jego też depka z okazji końca lata ewidentnie chwyta. Już nie trzęsie tak radośnie ogonkiem, widać w jego zielonych oczach powątpiewanie i negację. Te ostatnie dość szybko prysły w obliczu tuńczyka z puszki wypełniającego jego misałkę. Mnie dziś pękła co najwyżej wiara w sens życia.


Pozdrawiam
Jednorożek Raciakowy

poniedziałek, 15 września 2014

Masełkowy poniedziałek

Poniedziałek upłyną dzisiaj pod znakiem miękkości - czułam się niczym osełka rzucona na rozgrzaną patelnie teflonową. Z racji, iż nic ciekawego się nie zdarzyło w mym życiu, zarzucę dziś gifcie.

Boże burito

Wieriór

 Koński klasyk


Pozdrawiam
Jednorożek Maślany

sobota, 13 września 2014

Działalność ocaleńcza

Kończący się tydzień był dość intensywny - początek jesieni i dżdżyste dni zaowocowały w wysyp ślimaków i kasztanów. Moja wewnętrzna potrzeba ocalenia ślimaków skorupkowych przed niechybną śmiercią oraz ratowanie kasztanów - zaprząta mi większą część tras pieszych. Przekładanie ww ślimaków i zbieranie leczniczych oraz magicznych kasztanów do mieszka ostatecznie doprowadziły do zyskania nowej ksywki "Zbawicielka". Lecz w całej tej słodkiej jak ulepek opowieści jest też łyżka dziegciu (cokolwiek to jest) jak powiedział mój Ludzki Chłopak - "wiesz, że nie uratujesz ich wszystkich?" - wiem! ale te które uratuję, żyć będą wiecznie!


Pozdrawiam
Jednorożek Zbawiciel

czwartek, 11 września 2014

Sprostowanie

Ostatni wpisik lekko skonfundował moich "Fanów mimo woli", a dokładnie jego obszerność treści. Niektórzy bez ogródek stwierdzili, że był za długi i ograniczyli się jedynie do obejrzenia obrazków. Nie poczytuję im tego za złe, gdyż sama ograniczam się jedynie do czytania nagłówków na Pudelku.
Sęk w tym, że rozprawy naukowe są długie, no chyba, że to badania Amerykańskich naukowców. Natchnęła mnie wyjątkowa płodność mózgu, co jak pokazuje mój blożek, nie zdarza się zbyt często. Ostatecznie postaram się znaleźć złoty środek czyli położyć się w centralnym punkcie pokoju, zwinąć się w embrion i gorzko zapłakać.



Pozdrawiam
Jednorożek Pisarczyk

wtorek, 9 września 2014

Awkward family cat photos

Mój Ludzki Chłopak stwierdził, że ostatnie posty były słabe - nie było co czytać. Oczywiście próżno było szukać u niego zrozumienia, współczucia i pocieszenia z powodu ataku Wilczego Życia... zachciało mi się Ludzkich Chłopaków...

Wróćmy zatem do moich badań naukowych dotyczących Internetów. Wpisując w wujka Google frazę "awkward family cat photos" przenosimy się w zaczarowany świat studyjnej fotografii, którą przepełnia magia wyobraźni oraz nieograniczone pokłady miłości właścicieli do ich kotów. To kategoria sama w sobie, która rządzi się własnymi regułami wykształtowanymi już w latach 90'. Fakt, iż tego typu portrety przetrwały do naszych czasów, jedynie w nieco unowocześnionej formie, potwierdza ponadczasowość wyrazu i klasę gatunku. 

Prześledźmy zatem historię omawianego tematu.



Zdjęcie przedstawia typową amerykańską rodzinę lat 90-tych. Matka-rozwódka ukojenie w rozpaczy i oparcie znalazła w dwójce kotów - jedynych męskich pierwiastków ich nowej, gorszej rodzinie. Kobieta w stylowej fryzurze, kocich kolczykach i podkoszulce z kotem, trzyma pewnie w swych rękach rudą pociechę. Na pyszczku owego kota widocznie maluje się ciężar odpowiedzialności jaki spadł na jego drobne ciało. Jego nieobecny wzrok i myśli pogrążone w troskach doczesnych zdają się jedynie potwierdzać trudną sytuację, w której znalazła się rodzina. Na drugim planie znajduję się córka (zapewnię żyje w przeświadczeniu, iż jest prawowitą latoroślą rudego kota), która z uśmiechem również trzyma kota. Kot ten w skupieniu i pewności patrzy w przyszłość. W pełni świadomy dzierży na sobie odpowiedzialność wychowawczą za rudą córkę (choć jest z nieprawego łoża). Kotara w postaci szarej szmaty odcinająca kompozycję po prawej stronie symbolizuję tajemnicę i niewiadomą jaką niesie ze sobą przyszłość. Sacrum i profanum ukazane w dwóch jakże różnych postawach kotów jest uniwersalną metaforą ludzkiego życia.


Kolejne zdjęcie ukazuje na pozór szczęśliwą rodzinę: rudych sióstr, kota, psa i drewnianej kukły rodem z horrorów. Blade twarze dziewcząt i niepewne uśmiechy na ich twarzach potęgują atmosferę niezręczności. Kot i jego błagalny wyraz pyszczka, pies które myśli jak stąd spierniczyć oraz kukła - nowa głowa rodziny, morderca rodziców dziewcząt...


Przenieśmy się w okres nieco bliższy naszym czasom. Szczęśliwe siostry w kraciastych koszulach symbolizujących ich konotacje z meksykańską mafią. Naspidowane mordki kociąt potwierdzają iż cukierki, które dostają od swoich wujków są nielegalne... ale i bardzo mocne, skoro środkowa dziewczyna myśli, że też trzyma kotka.


Historia czterech pokoleń - ojciec wyraźnie rozczarowany swymi niezbyt urodziwymi synami, postanowił cały majątek oraz kierownictwo nad rodzinną firmą powierzyć swemu ukochanemu mruczkowi. Synowie świadomi okrucieństwa jakiemu poddało ich życie, kiedy to przygarnęli z ulicy to biedne kocie w nadziei, iż ratują je jedynie przed pewną śmiercią na ulicy, sprowadzili na siebie tym samym zagładę. Pewnie trzymając dłonie na ramionach ojca, wiedzą iż jedynym wyjściem z sytuacji jest morderstwo. Mruczek jest w pełni świadom tego, co czeka go po sesji zdjęciowej. 


Tu wkraczamy w tzw. fazę fotoszopa, który niczym dobra wróżka dodaje odrobinę magii i czaru do, i tak głęboko skąpanych w transcendentalności, fotografii. Kosmos będzie jednym z tych elementów, które przetrwają do naszych czasów. Jedyne co na tym zdjęciu frasuje mnie bardziej niż retro ciuchy, to fakt czy osoba trzymająca kota to facet czy kobieta?


Koleje zdjęcie z cyklu - łączy nas miłość, koty i kolor granatowy. Gwiazdki na bluzie sugestywnie nawiązują do galaktycznych konstelacji drugiego planu. 


Kolejną kategorię stanowią portrety rodzinne z wtopioną w tło, powiększoną główką kota. Zabieg ten dodaje całości kompozycji niezwykła duchowość i ulotności. W centralnej części zdjęcia znajdują się matka z synem (nie sądzę, żeby tak szpetny mężczyzna znalazł sobie dziewczynę) trzymająca rudego kota (znów ten rudy) - wszyscy ubrani są w czerwone golfy (!). Czerwone golfy to nie tylko symbol ich gorącej miłości, ale i spoiwo łączące i definiujące ich rodzinę. W prawym górnym rogu wyłania się z nicości kocia głowa, ufnie patrząca w przyszłość.

Kilka zdjęć z tej serii poniżej:




Mój wywód zakończę współczesnymi zdjęciami. Z dzisiejszej perspektywy wydawać się może, że są one totalnie oderwane od rzeczywistości i zakręcone, ale dzięki moim badaniom nad istotą rzeczy okazuje się, iż są jedynie kompilacją wcześniej stosowanych zabiegów kompozycyjnych i stylistycznych. Po raz kolejny okazuję się, że wszytko już było - a moda powraca jak kac po sylwestrze. 




Pozdrawiam
Jednorożek Badacz Internetów

niedziela, 7 września 2014

Słowo na niedziele

Wilcze życie w końcu poszło. Bynajmniej nie dlatego, że mu się znudziłam czy mi odpuściło. Powód był nader prozaiczny - postanowiłam mu pośpiewać, a mój anielski trel podziałał na niego natychmiastowo. Skądinąd zawsze jak zaczynam śpiewać, błagają żebym przestała. Jak zaczną płacić to może posłucham. 
Dzisiaj tradycyjnie słowo na dzień bozi. 


Pozdrawiam
Jednorożek Sopranista


piątek, 5 września 2014

Życiowa Maniana

Od środy wilcze życie nadal gryzie i kąsa. To o tyle dziwne, że rzucałam mu już kiełbasę i kocie chrupki na zachete, ale nie puściło. Nie wiele można zrobić z wilczkiem uczepionym twojej głowy. Toteż nie wiele zrobiłam. 


Pozdrawiam
Jednorożek Zatroskany



poniedziałek, 1 września 2014

Come at me, bro!

Dzisiejszy poniedziałek okazał się pizdą jakich mało. Kenię komunikacyjną zawdzięczamy niezawodnemu ZIKiT - tramwaje sunęły zamiast jechać po wszechogarniającym chaosie i rozpizgaju jaki panuje na alejach, 15 minutowy koreczek przed Wieczystą napełnił serduszka pasażerów prawdziwą miłością dla Panów z Zikicików - DZIĘKUJEMY! 
Seria sms i telefonów z rana i bynajmniej nie dlatego, że jestem niezastąpiona, nastręczyły lekkie zdenerwowanie i spowodowały cwał przez park na przystanek tramwajowy - co i tak na niewiele się zdało - w obliczu katastrofy komunikacyjnej jaka na mnie już czekała. Ostatecznie ze spokojem ogarnęłam cały ten galimatias zwany poniedziałkiem, zwycięsko niosąc w siatce kasztaniaki.
Co zbierasz dziecko? - zapytał mnie starawy dziadzio - Kasztany! - odparłam z dumą. A po co? - zapytał zdziwiony starszawy dziadzio - Dla mamy! - odparłam - A to nie przeszkadzam! - zakończył dziaduszek.


Pozdrawiam
Jednorożek Poniedziałokopogromca